Kobieta w pewnym wieku

Szanujmy się – jak mówił jeden z bohaterów serialu klasy B, C albo może i D… Ale powiedzonko było fajne. Wszystko co napiszę poniżej błagam potraktujcie na luzie… Bo szanuję was i siebie – kobietę po pięćdziesiątce…

 

     Usłyszałam ostatnio (od kobiety) słowa, które mnie mocno zdziwiły: „Kobiecie w pewnym wieku już nie wypada…” Pominę to, czego niby miało mi nie wypadać zdaniem mojej kilka lat młodszej znajomej, mieszkającej w sporym mieście. Wielu moich miejskich znajomych podziela jej poglądy. Zaczęłam się rozglądać, czy na wsi jest podobnie? Popatrzyłam na kobiety, które znam, posłuchałam tego co mają do powiedzenia i doszłam do wniosku, że wieś jest niesamowita. Inna, a jednocześnie dla mnie zaskakująca.

     Na wsi, to czego nie wypada ogólnie nikomu to wyrzec się rodziny, wiary, pochodzenia. Nie wypada mówić że się nie lubi pracy, że wolałoby się nie pracować. Nie wypada obnosić się z kasą, zadzierać nosa. Nie wypada nie mieć posprzątanego domu i nie wypada nie szanować starszych (dziadków, pradziadków). Proste. To w sumie podstawowe zasady wpajane również w moim domu, a był to dom w mieście. Wszystkie te „nie wypada” jakoś do mnie przemawiają… Dotyczą zasad etycznych i kulturowych. Dotyczą wszystkich niezależnie od płci.

     A kobiety? Czego nie wypada kobiecie na wsi? Nawet jak jest młoda nie wypada jej być nieskromnie ubraną (nie skromnie nazywane tutaj jest skąpo, lub wulgarnie). Niezależnie od wieku nie powinno się mieć „biustu na wierzchu”, odsłaniać pępka, nosić spódniczek spod których widać majtki, lub zbyt obcisłych sukienek. Przy czym nie ma taryfy ulgowej dla dziewczyn. Ta zasada obowiązuje od zawsze i na zawsze. Stąd też można na wsi spotkać niesamowicie piękne kobiety z bluzeczką pod szyję i w spodniach noszonych pod mini spódniczką.

     Miasto pod tym względem jest inne. Nastolatki wyglądają jakby żywcem uciekły z Mangi, Piękne kobiety ubierają się odważnie (wyzywająco) aż do magicznej 40stki. Oczywiście nie wszystkie i nie w każdych okolicznościach, ale zdecydowanie na ulicy wiosną można znaleźć niesamowite przykłady odważnego ubioru.

     Szaleństwo modowe, czy trendy wsi w ogóle nie dotyczy. Tutaj jest podobnie każdego roku. Gdy kobiety są piękne dbają o kolor, czy unikalność kreacji. Skromnej kreacji. Gdy są takie zwyczajne, nadal czuję się piękne i przykładają większą wagę do paznokci czy doklejanych rzęs. Makijaże też są odmienne. Gdy w wielkim mieście kobiety pracujące w biurach wychodzą rano do pracy mają na sobie mocne makijaże, podkłady i róże, konturowanie twarze, kolorowe powieki…. Kobiety na wsi malują jedynie oczy a i to najczęściej same rzęsy. Wyjątek stanowią wesela, chrzciny, rocznice ślubu, urodziny i inne imprezy, na które makijaż zamawia się u wizażystki tuż po wizycie u fryzjera. Przeciętne kobiety wkładają wtedy barwne kreacje (zasada pod szyję i odpowiednią długość nadal obowiązuje) zarzucają na ramiona szale i z niesamowitymi fryzurami, makijażami i paznokciami bawią się do rana. Tańczą i szaleję nawet gdy zdecydowanie przekroczyły 60-tkę….

     Kobiety w mieście mają mniej takich okazji. Imprezy rodzinne są kameralne i bez tańców. W mieście króluje wyjście do kina, knajpy, pubu, dyskoteki, gdzie od lat wystarcza mała czarna, coś w uszach i ostry makijaż robiony własnoręcznie.

     Wróćmy jednak do „pewnego wieku”. Kobieta na wsi czuje się atrakcyjna i seksowna niezależnie od wieku. Czasami rodzi dzieci nawet po pięćdziesiątce, jest to najczęściej jej 6 lub 7 dziecko. Kolejne imprezy pozwalają jej na luz i odpoczynek po pracy w domu i na polu. Właściwie wypada jej to samo gdy ma 20 co 60 lat. Nadal może czarować i kokietować mężczyzn – nadal może rodzić dzieci, być podziwianą przez męża i czuć się kobietą. W żartach posłuchać można jak kobiety po magicznej w mieście 40-stce nadal mówią lekko o seksie z mężem. Otwarcie podkreślają swoją kobiecość i miłość do męża. Seks nie jest tabu, choć mówi się o nim w dwóch aspektach. Pierwszy to mąż, dzieci, ogień w sypialni widać, gdy kolejna ciąża. Drugi aspekt to żarty z sąsiadów, z młodych mężczyzn, z sensualności potencjalnej i słuchając tego od razu wiadomo, że żadne zdrady w grę nie wchodzą a wszystko jest tylko żartem. Młodzi mężczyźni są docenieni przez uwagę starszych kobiet (ale nawet nie mogą sobie pomarzyć o czymś więcej), a młodsze kobiety przyjmują awanse starszych mężczyzn doceniając ich witalność (również bez szansy na to że ktoś zrozumie je opatrznie i zechce faktycznie finalizować żartobliwe propozycje).

     A w mieście? Tutaj dzieci jest mniej, rodziny mają najczęściej 2 lub troje i na tym koniec. Rodzenie dziecka po 35 urodzinach jest już „ryzykowne medycznie i dziwne społecznie”. Za stara do rodzenia staje się każda kobieta po 50tce. Automatycznie zostaje zakwalifikowana do grupy aseksualnych. Jeśli jest naprawdę piękna najwyższym komplementem jest „nie wyglądasz na swoje lata” tak jakby mając lat 50 nie można było być zwyczajnie piękną. Kobiety w pewnym wieku nie rozmawiają o swojej seksualności, czasami wręcz podkreślają, że w ich wieku nie oczekuje się już seksu – za późno na seks. Nawet gdy mają mężów absolutnie nie pozwalają sobie na żarty o ogniu w sypialni. Komplementy, że strony młodych chłopców traktowane są jak obelgi, a starsi panowie w życiu nie pozwoliliby sobie na komplementy dla młodych dziewczyn.

     Samotne kobiety w mieście gdy wejdą w pewien wiek szukają już starszych panów, mówią o bliskości i potrzebie zaradzenia samotności. Tak jakby związek z mężczyzną był jedynie finansowym i emocjonalnym buforem przeciwko złu tego świata. Razem łatwiej, szczególnie gdy zaczną się choroby i nadejdzie starość. O seksie nie ma mowy. To przecież niesmaczne pomyśleć, że dwoje ludzi po 50tce mogłoby… och, och to niedopuszczalne.

     Zamieszkałam na wsi niedawno, mam 50 lat i jestem sama. Nie jestem uderzająco piękna, raczej normalna i chyba wolę, gdy mijający mnie ludzie widzą we mnie kobietę, ot zwyczajnie kobietę, a nie panią w pewnym wieku. Miastowi znajomi pytają, czemu jesteś sama, nie boisz się starości, czemu nie poszukasz sobie kogoś statecznego, starszego, stabilnego finansowo… Na wsi nikt mnie o nic nie pyta. Nawet gdy założę mega dekolt – pomijają to milczeniem. Zwyczajnie nie krytykują, nie oceniają, przynajmniej ci których miałam okazję poznać. Kobiety w życiu by takiego dekoltu nie nosiły, ale to nie ich sprawa co noszę ja.

     Jadąc do miasta częściej zastanawiam się czy wypada mi tak się ubrać czy lepiej jednak ciut inaczej w innym kolorze, w innym stylu, bo przecież mam 50 lat. Magiczna granicą przekroczona. Na wsi czuję się swobodniej, choć otaczają mnie skromnie ubrane kobiety. Zadziwiające, nieprawdaż?

1 komentarz do “Kobieta w pewnym wieku”

  1. Ciekawe porównanie. A jeśli chodzi i ubiór to ciekawym dla mnie doświadczeniem było to, że w Anglii nikt nie zwraca uwagi na to w co jest się ubranym. Do metra wchodzili ludzie ubrani w garniturach i inni w ubraniach roboczymch. I nikt nigdy nie zwracał na to uwagi, co dla mnie, osoby wychowanej w kraju, gdzie człowiek jest oglądany i komentowany było niesamowite…

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *