A po co Ty te drzwi zamykasz skoro na wsi mieszkasz?

     Mieszkając w domku letniskowym drzwi wejściowe traktuję bardzo często jak drzwi balkonowe. Będąc w domu nie czuję się zagrożona toteż gdy wybiegając z łazienki w kusym ręczniczku zobaczyłam wewnątrz mojego salonu Pana z elektrowni zamarłam. Nie pukał, nie dzwonił dzwonkiem przy furtce, od razu wpakował się do salonu i wcale nie uważał tego za coś złego. Przecież on ma pilną sprawę a to ja powinnam uważać jak po domu biegam.

– Już późno (była 9), to gdzie ja myślałem, że pani jeszcze nie wstała. U nas to normalne. – tłumaczył się spytany i wcale nie speszony.

     Nie miałam pojęcia co robić. Biec na górę i się szybko ubrać w cokolwiek, czy dać mu spisać licznik i niech idzie w cholerę.

– Niech się pani ubierze ja sobie spokojnie ten licznik wymienię.

     Byłam w szoku. Wymiana licznika to już całkiem inna sprawa niż jego spisywanie. Domek malutki więc dotarcie do licznika trudne i wymaga przesunięcia kilku rzeczy. A ja nadal w ręczniczku. Postanowiłam jednak najpierw się ubrać. Będąc na górze w sypialni słyszałam, jak lecą kolejne rzeczy. Pan doszedł do wniosku, że sam sobie miejsce zrobi i nie pytając mnie o zgodę właśnie rujnował mój kruchy porządek. Zbiegłam na dół i starałam się pana przekonać, że będzie lepiej jeśli sama się tym zajmę.

– E tam, już prawie dotarłem, ale pani ma tutaj rzeczy nawalonych. – skomentował, moje „biuro” i wrócił do wyrzucania wszystkiego co stało mu na drodze na podłogę w salonie.

     Sama nie wiem jakim cudem nie podniosłam głosu, nie zdenerwowałam się, chyba byłam zwyczajnie w szoku. Pan faktycznie sprawnie licznik wymienił, zrobił plombę „żeby się pani kraść energii nie chciało” – taki żarcik mi puścił i wyszedł.

     Sprzątałam chyba ze dwie godziny zastanawiając się co by to było gdybym właśnie miała gdzieś jechać, albo była poza domem. Czemu ot tak nie zadzwonił że właśnie chce dzisiaj to zrobić, czemu od razu założył że kradnę energię – choć mógł spojrzeć na rachunek, zobaczyć 440 zł opłaty miesięcznej i od razu by wiedział że jeśli ktoś tutaj coś kradnie to raczej nie ja.

     Postanowiłam popytać nowych znajomych z okolicy jak to u nich z tymi nalotami panów od prądu i gazu, czy też mają otwarte drzwi i każdy wchodzi jak do siebie? Okazało się, że to właśnie reguła a nie wyjątek. Większość domów nie ma nawet kluczy. Rodziny są wielopokoleniowe, zawsze w domu jest ktoś, to po co drzwi zamykać? Kiedyś chyba był klucz, ale gdzie on teraz jest to kto go tam wie. A że facet od licznika wejdzie, to i dobrze przynajmniej nie odrywa od roboty, a jakby nikogo nie było to i tak licznik wie gdzie jest, spisze, wyjdzie, głowy nie zawraca. Czasem kartkę zostawi, czasem tylko pomacha jak widzi kogoś obok domu i jedzie dalej.

     Każdy każdego zna, od lat te same osoby pracują na poczcie w elektrowni i gazowni…. Ludzie sobie ufają, znają swoje rodziny i dalszych krewnych. Nawet psy znają odwiedzających dom ludzi. 29 km od wielkiego miasta poznałam inny wymiar zaufania. Nie ma kradzieży, nie ma włamań. Gdy w sklepie robi się zakupy to torebki niezamknięte, portfele leżą sobie spokojnie obok torby z zakupami w koszyku lub na ladzie zanim właścicielka spakuje wszystko do toreb. Auta z opuszczonymi szybami stoją pod sklepem…

I pomyśleć, że kiedyś tak właśnie wyglądał świat.

1 komentarz do “A po co Ty te drzwi zamykasz skoro na wsi mieszkasz?”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *